Kierowniczka ds. produkcji teatralnych

Z Aleksandrą Ślązak kierowniczką ds produkcji teatralnych rozmawia Monika Sidor

 

 Od kiedy pracujesz w teatrze?

 

Aleksandra: W teatrach pracuję od kwietnia 2019 roku.

 

 Pierwsza praca w teatrze?

 

 

Aleksandra: W Teatrze Syrena byłam specjalistą ds. produkcji. 

 

Pierwsza realizacja w tym teatrze?

 

 

Aleksandra: “Next to normal”. Spędziłam przy tym spektaklu tydzień, ale był to bardzo intensywny tydzień. Pomimo tego, że było 7 dni do premiery, nadal mieliśmy co robić, więc naprawdę szybko się wdrożyłam.

 

 

Na czym polega twoja praca i stanowisko?

 

 

Aleksandra: Przy pierwszym spektaklu zajmowałam się tylko kostiumami, które trzeba było dobrać do premiery. Wtedy też zaprzyjaźniłam się z jedną z aktorek, bo trzeba było spędzać ze sobą każdą chwilę w trakcie prób, żeby dopasować ostatnie rzeczy. W następnych realizacjach ten poziom mojego zaangażowania rósł, zostałam asystentką reżysera, więc zajmowałam się spektaklem od dwóch różnych stron. Moim zadaniem były kostiumy
i scenografia.   

 

 

Czyli tak w skrócie. Twoja praca polegała na nadzorze, odbiorze, czy przyjęciu rzeczy proponowanych przez scenografa? Czy musiałaś szukać wykonawców?

 

 

Aleksandra: W Teatrze Syrena nigdy nie musiałam szukać wykonawców, bo tym zajmował się mój kierownik. Ja pracowałam najczęsciej z kostiumografami i oni zazwyczaj mają swoich podwykonawców. Czasem korzysta się z tych wykonawców, którzy są w teatrach.
W Syrenie była pani krawcowa i ona większość rzeczy wykonywała, ale najczęściej twórcy przychodzą ze swoimi wykonawcami. Jeśli ich nie ma, wtedy ja ich szukam, np tutaj
w Teatrze Ochota nie mamy swoich wykonawców, mamy bardzo zdolnych pracowników, którzy potrafią zbudować nam scenografię, ale większość rzeczy jest zewnętrznych. 

 

 

Skąd pomysł na pracę w teatrze? 

 

Aleksandra: Nie mam pojęcia. Wcześniej nie wiedziałam nawet, że jest taki zawód jak producent. Zawsze myślałam sobie, że nie będę mogła studiować w Akademii Teatralnej, chociaż ta łapka tak wystaje z tego budynku i zachęca, a zawsze mnie to interesowało. Nie widziałam jednak dla siebie kierunku, bo wiedziałam, że ani aktorstwo, ani reżyseria totalnie nie jest dla mnie. Potem zaczęłam studiować produkcję filmową w Łódzkiej Szkole Filmowej, byłam też producentką w telewizji i to pokazało mi, że jest w ogóle taki kierunek jak produkcja. Na magisterce w wybrałam Akademię Teatralną na kierunku Wiedza o Teatrze
i ze specjalizacją produkcja. Wtedy okazało się, że jest taki zawód i można go wykonywać. Już w połowie pierwszego roku dostałam etat w Teatrze Syrena.

 

 Pierwsza realizacja tutaj w teatrze?

 

Aleksandra: To był spektakl dla młodzieży “Pustostany”. Weszłam w niego w trakcie realizacji  i była to bardzo intensywna praca. Od razu musiałam się odnaleźć w nowym miejscu, biurze, z nowymi ludźmi i tak naprawdę weszłam w spektakl, który już był zrobiony, więc jedynie dokańczałam scenografię, kostiumy, przejąć to po kimś i było to duże wyzwanie. Ogólnie nie jest łatwo wejść w czyjąś pracę i ją kontynuować, zdecydowanie wolę zaczynać od poznawania twórców, zdobywania praw, szukania tkanin. Na spokojnie wchodzić w dany spektakl, niż nagle go przejmować. 

 

Jak ciężko produkuje się spektakle w tym teatrze? Wiem, że nie macie pracowni, ale macie, jak wspominałaś, zdolnych pracowników. Na początku musisz rozdzielić co będzie gdzie robione, prawda?

Aleksandra: Tak, jeśli pozwala na to scenariusz. Bo czasami pracujemy, jak przy spektaklach młodzieżowych ze scenariuszem, który powstaje w ramach warsztatów. I na początku nie wiem czego będę potrzebowała, bo te rzeczy wychodzą w trakcie. Muszę mieć jakiś zapas produkcyjny i dbać, żeby ktoś nie zabrał mi pieniędzy na to przeznaczonych na coś, co się urodzi podczas produkcji. Natomiast jeśli mamy już gotowy scenariusz to twórcy zazwyczaj wiedzą, czego potrzebują i droższe pomysły powstają rzadko i trzymam się tego co już jest wymyślone. Wtedy mamy swoich twórców, których wybierają sobie reżyserzy, albo my sami ich wybieramy. 

 

 

Korzystacie z innych pracowni?

 

 

Aleksandra: Tak, bardzo dużo korzystamy z pracowni w innych teatrach, tak jak Teatr Wielki, Teatr Narodowy, czy teatrów w innych miastach. Są też prywatne firmy, np. modelatorskie. Oni też wypełniają tą lukę, która powstała przez brak pracowników w teatrach, zwłaszcza
w zawodach, które zanikają, są rzadkie i naprawdę ciężko jest czasem znaleźć rzemieślników. Pomimo tego, że w takich miejscach jak Teatr Wielki w Warszawie, czy Teatr Wielki w Łodzi, to nie ma już ludzi, którzy chcieliby się uczyć do tych zawodów.  

 

 Jak myślisz, dlaczego tak jest?

 

 

Aleksandra: Niskie płace. To jest główny problem. Mają etaty, które nie są wystarczające, swoje robi też inflacja, więc nikt nie jest zainteresowany pracą za tak niskie stawki. Wolą otwierać swoje biznesy prywatnie i pracować dla reklamodawców, czy choćby platform streamingowych. Teatry nie mogą brać takich zleceń, ponieważ mają swoje produkcje, więc
i  rzemieślnicy muszą wykonywać pracę przede wszystkim dla swojego macierzystego teatru, ewentualnie wykonując jakieś małe prace dla innych scen. Co też nie daje dużych pieniędzy, nie oszukujmy się. 

 

Czy działania edukacyjne, które pokazywałyby pracę przy spektaklach od samego początku, budowania scenografii, czy jest to szansa na zainteresowanie tym zawodem młodych ludzi? Płace może kiedyś się zmienią, ale bardziej chodzi mi o relacje uczeń-mistrz? Czy da się tych ludzi zarazić tym, żeby chcieli się uczyć zawodu od kogoś doświadczonego?

 

 

Aleksandra: Jak najbardziej. Co jakiś czas wpadam na takie osoby i widzę, że jest  zainteresowanie. Staram się wtedy znaleźć jej jakieś miejsce, żeby mogła popróbować pracy w reżyserce, zobaczyć jak wygląda ta praca i zainteresować ją tym. Większość z nas tak znalazła się w teatrze, to jest jakiś proces. Ktoś kogoś poznał i po prostu w to wszedł, więc myślę, że jak najbardziej  jest na to przestrzeń. Są to prace naprawdę bardzo ciekawe pod względem np rzeźby, że często studenci ASP zostają scenografami. Inni, chociażby po szkołach charakteryzatorskich wchodzą w teatr właśnie od tej rzemieślniczej strony twórczej. Więc myślę, że tak, są szkoły, które mogą dostarczać takich ludzi. Większym problemem są niestety pieniądze, ale mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni. Bo mamy gdzie tych ludzi szukać, tylko trzeba ich zainteresować tym, żeby weszli we współpracę z warsztatami teatralnymi, bo mistrzowie są wśród nas i trzeba teraz z tego jeszcze korzystać. 

 

 A gdybyś miała przypomnieć taką najprzyjemniejszą pracę, realizację, która była taką od początku do końca? 

 

 

Aleksandra: Najprzyjemniej pracuje mi się przy tym, co potem sama lubię oglądać. Mam takie dwa świeże tytuły, przy których bardzo dobrze wspominam pracę i był to “Olimp”
w Teatrze Collegium Nobilium, będący dyplomem aktorskim aktorów Teatru Muzycznego. To chyba w ogóle mój ulubiony tytuł, który mogłabym oglądać ciągle, niestety już nie grany,
a drugi to “Życie towarzyskie i uczuciowe” w Teatrze Ochoty, przy którym poznałam kostiumografkę i scenografkę Magalenę Dąbrowską, z którą pracowało mi się wspaniale. Jestem bardzo zadowolona z efektu jaki udało nam się osiągnąć. 

 

 A rzemieślnik, technik, albo człowiek teatru, którego spotkałaś w teatrze, i o którym możesz powiedzieć, że to był rzeczywiście fachowiec, którego podziwiasz?

 

 

Aleksandra: Myślę, że taką osobą jest dla mnie Paulina  Antoniewicz, która ma swoją prywatną firmę, chociaż zaczynała w pracy w teatrze. Kiedy patrzę na jej realizacje, jak np kostiumy do “Pięknej i Bestii” to jestem pod wrażeniem. Nie mogę wyjść z podziwu jak to wszystko powstało, ile pracy musiała w to włożyć i jaki jest efekt tej pracy, zawsze jestem pod wrażeniem. 

 

Jakie masz producenckie marzenie tu, w tym teatrze? Albo jaką chciałabyś mieć tutaj pracownię?

 

 

Aleksandra: Bardzo chciałabym mieć tutaj pracownię krawiecką. Robimy małe spektakle, więc tych kostiumów nie potrzeba wielu, ale ze względu na bliskość sceny do widowni warto byłoby się skupić na tym, żeby kostiumy były dokładnie wykonane, dopasowane do danego aktora. Byłoby to dla mnie spełnienie marzenia producenckiego.

 

Czy jest życie poza teatrem? Wyobrażasz sobie swoje życie bez tego?

 

 

Aleksandra: Nie ma życia poza teatrem. Staram się ograniczać swoje wyjścia do teatru do jednego spektaklu w tygodniu, ale jest to bardzo karkołomne, bo ciągle ktoś ze znajomych gdzieś gra. I zawsze kiedy gdzieś wyjeżdżam sprawdzam, czy można coś gdzieś zobaczyć nowego. Tutaj nie ma odwrotu. Jak ktoś już wpadnie w teatr to z niego nie wyjdzie.

 

 Dziękuję Ci za rozmowę. 

 

WTT – i co dalej? – Projekt sfinansowany z programu Dziedzictwo Kulturowe Warszawy BK m st. Warszawy